Jest na świecie wielu entuzjastów stosowania psychoterapii, w szczególności psychoanalizy, w leczeniu psychoz endogennych. Z wielu stron zwracano uwagę na fakt, że w piśmiennictwie wypowiadano się bardzo skąpo na ten temat w stosunku do psychoz cyklofrenicznych, podczas gdy zagadnienie skuteczności psychoterapii w schizofrenii rozporządza olbrzymim pośmiennictwem, głównie w krajach zachodnich. Można by w pierwszym odruchu zjawisko to tłumaczyć w ten sposób, że samorzutne remisje w depresjach lub maniach endogennych są tak częste i zgodne z prawami przebiegu cyklofrenii, że żaden badacz nie chce się narazić na zarzut poczytywania sobie za zasługę samorzutnego ustąpienia objawów psychotycznych. Odpowiednie wzmianki w piśmiennictwie podkreślają więc raczej zawsze wtórne, pomocnicze znaczenie psychoterapii w leczeniu psychoz cyklofrenicznych. Zwłaszcza w okresie gdy rozporządzamy wielu skutecznymi metodami aktywnego leczenia depresji i manii nikt poważny nie będzie tracił czasu i sił na wyłączne stosowanie psychoterapii, chociaż powszechnie uznaje się paliatywne wsparcie aktywnych metod psychoterapią za wskazane i konieczne.
Natomiast przewlekły przebieg schizofrenii, nawet urozmaicony ostrymi epizodami psychotycznymi, daje autorom więcej pola do popisu. Wprawdzie i tutaj zdarzają się częstokroć remisje, jednakże nie występują one z taką regularnością jak w cyklofrenii i w wielu wypadkach można przypisać poprawę wysiłkom psychoterapeuty.
Jeżeli materiał kazuistyczny jest liczebnie i treściowo dobrze udokumentowany, można Wtedy kruszyć kopie o słuszność teorii nerwicowego pochodzenia schizofrenii i tym samym jej podatność na psychoterapię. Prace tego rodzaju zasługują na wiarę, jeżeli materiał chorych został opracowany bez zarzutu pod względem diagnostycznym, tzn. były wszelkie dowody, że chodziło rzeczywiście o schizofrenię, i jeżeli nie stosowano równocześnie innych metod klinicznych, dzięki którym być może nastąpiła poprawa.
Nie trzeba sobie oczywiście wyobrażać, aby można było na drodze psychoterapii uzyskać to samo w psychozach schizofrenicznych, co uzyskujemy metodami terapii aktywnej. Uzyskujemy mianowicie co innego, być może w wielu przypadkach nawet ważniejszego. Gdyby wolno było zaklasyfikować wartość leczniczą psychoterapii według zaproponowanego wyżej podziału na leki syndromolityczne i symptomolityczne, to według wszelkiego prawdopodobieństwa psychoterapia znalazłaby się w klasie środków symptomolitycznych. Ale działanie różnych metod psycholeczniczych na objawy psychoz schizofrenicznych bywa tak potężne, że nie da się tego czynnika zastąpić żadną z metod syndromolitycznych. Czystej wody „somatycy”, z przekonania z zasady jatromechaniści, olśnieni osiągnięciami terapii aktywnej, niejednokrotnie dawali wyraz lekceważeniu psychoterapii, którą uważali za coś zbędnego i nieistotnego.